Mam dylemat
Od około roku choruję na łuszczycę skórną. Nie czułam się z nią specjalnie jakoś chora bo zmiany nie są duże, parę, no może łącznie parenaście niewielkich plamek no i jeszcze na głowie (wrrrr to mnie źli najbardziej) . Gdzieś od marca przyplątało się jeszcze łzs. Najpierw palec u nogi, potem kolano. Bolało jak zła cholera. Lekarz. Metotreksat. Potem jeszcze zajęło drugi palec u nogi i jeden w dłoni. Ostatnio już mnie specjalnie nie boli. Często nie biorę wcale leków przeciwbólowych, nawet zwykłych apapów. Na poczatku codziennie rano ketonal. Na ostatniej wizycie u reumatologa padła propozycja leczenia biologicznego w jakimś tam programie. Spełniam kryteria bo ciagle mam wysokie miano CRP, co ponoć w łzs jest rzadkie. Tylko zastanawiam się czy warto... Jak poczytwałam sobie listę zagrożeń to skóra cierpnie
Czy nie będzie to leczenie nieadekwatne do potrzeb? Lekarzowi zależy, żebym się zgodziła, bo on ma kasę za każdego pacjenta w programie
I tak się zastanawiam, czy namawia mnie dla mego dobra czy dla dobra swojego portfela....